Co to jest psychoterapia? - Oto jest pytanie?
Kiedy z perspektywy czasu myślę o swojej psychoterapii jawi mi się ona, jako bezcenny czas dla siebie samej. Prawie nie pamiętam jak trudny był to czas. Budowanie relacji z terapeutą, rodzące się powoli zaufanie, szczerość, informacje zwrotne na swój temat, nabywanie pokory, wzięcie odpowiedzialności za własne życie i w końcu sam proces zmian i skok w nieznane.
Było warto :).
Jakie były moje wyobrażenia kiedyś ?
Kiedyś po dziecięcemu myślałam, że terapeuta to ktoś w rodzaju czarodzieja, który podczas rozmowy zmieni to, co niewygodne i trudne za mnie i dla mnie; później, że to rozmowa z kimś, kto wie, wysłucha, zrozumie, doradzi. Ktoś, kto zaleci terapeutyczną, magiczna tabletkę, albo lepiej słodki syrop i zadzieją się zmiany w otaczającym świecie, bo przecież nie we mnie :) a on - terapeuta zagwarantuje ich skuteczność. Myśli te wracają za każdym razem, gdy patrzę na nowego pacjenta siedzą
cego w fotelu naprzeciw i widzę różne uczucia, jego niepewność, lęk, zmieszanie, często wstyd, że znalazł się w takim miejscu, a przecież, jego zdaniem, powinien poradzić sobie sam.
Często mówięi wtedy, że ich rozumiem i dzielę się z nimi opowieścią pacjenta, Pana X, którry zakończył już terapię a kończąc ją, mówił tak:
- Trafiłem tutaj, bo było mi źle, coraz gorzej, nikt już nie potrafił mi pomóc i nikt nie chciał już słuchać o moich problemach. Teraz wiem, że ciągłe gadanie o tym jak mi źle powodowało, że ludzie się ode mnie odsuwali, ale wtedy, wtedy po prostu potrzebowałem słuchacza, wszyscy poprzedni mnie rozczarowali.
Myślałem, że Pani w końcu mnie zrozumie i że coś się zmieni i chociaż teraz mnie to bawi, wtedy byłem pewien, że do zmiany są przecież oni - Ci, którzy mnie nie rozumieją. Na pewno nie ja! Było mi tak źle, ze nie przeszkadzała mi nawet etykietka wariata, którą sam przypisywałem wszystkim, którzy korzystali z pomocy psychologa.
- Na początku czułem radość, że znów jest ktoś, kto ma dla mnie czas i dla kogo jestem ważny. Pani słuchała, była mnie ciekawa i rozumiała.
To był etap poszerzania horyzontów, zdobywania nowej wiedzy. Dziwiłem się i wkurzałem, no, bo co z tego, że są inne schematy postępowania, nie są moje i wcale nie chciałem ich stosować.
Ten etap zakończył się, gdy zacząłem widzieć, że ludzie są różni, niekoniecznie lepsi lub gorsi, po prostu inni i faktycznie zachowują się inaczej, mają inne sposoby reagowania. Zrozumiałem, że oni nie są lepsi tylko inni; widząc świat realniej po postu mogą poszerzyć wachlarz moich reakcji. Wtedy zacząłem sobie wyobrażać, po kolejnej trudnej sytuacji, że mógłbym to zrobić inaczej. To był duży sukces.
Kolejny zdarzył się, gdy ten wybór zobaczyłem przed zareagowaniem jak zwykle i zrobiłem to i i faktycznie efekt był inny :)
To dało mi zapał, aby półbować dalej, czułem się jak wielki badacz i uczestnik eksperymentu, robiłem coś inaczej i obserwowałem skutek. Bywało różnie, ale zawsze inaczej.
- Etap ostatni to ten, kiedy wiem więcej, umiem więcej, lepiej znam siebie i swoje reakcje, nie boję się ich, wiem, co jest dla mnie ważne i jak po to sięgać; sam podejmuję decyzję, z czego skorzystać, jak się zachować i w którą stronę podążać. Wiem też, że mogę popełniać błędy - to ludzkie i cieszyć się swoim życiem.
To ten etap, kiedy mogę skończyć przygodą z psychoterapią.
Tak, psychoterapia to bezcenny czas dla siebie i przygoda, podczas której wciąż odkrywamy siebie na nowo :)
Pozdrawiam serdecznie Panie X.
Joanna Łappo